03/04/17

Scontro linguistico / konfrontacja językowa

Takie awizo dostałam. Miałam wątpliwości, czy to na pewno do mnie, ale skoro było w naszej skrzynce, to chyba tak...


In Polonia sapevo che c'erano tante cose: prevalentemente, mi ero occupato di vodka e patate. (Ok, anche di figa) (forse non reciprocamente) (ma questo è un altro discorso).
E invece, ho scoperto che c'è anche un'abbondanza di lettere dell'alfabeto (32!) e vocali (9!). Hai capito? Cioè, neanche il portoghese/brasiliano ha tutti quei suoni au eu ou oi onji.
E insomma, a quanto pare le lettere e le vocali venivano gratis, e allora via andare.
Ma finché ci si limita a questo, anche anche: l'altro giorno ho scoperto che in Polonia si coniugano anche i nomi.
"Ma lo fai anche con il mio nome? Cioè Enrico diventa Enricowski o qualcosa del genere a seconda di quel che vuoi dire?"
"No tranquillo, lo facciamo solo con i nomi polacchi."
Eh. Tranquillo... tranquillo la minchia. La minchiowska.
Nel post dell'altro giorno è sbucato scritto Attiego.
"Eh? Ma cos'é? Sono io quella roba lì?"
"Si..."
"Ma mi hai coniugato il cognome?"
"Si..."
"Ma avevi detto che non lo facevi!"
"Con il nome no, con il cognome si..."
"MA COME?!? E SENZA NEANCHE CHIEDERMI IL PERMESSO?!? Vieni qui in casa mia e ti permetti di cambiarmi il cognome come cazzo pare a voi polacchi? Ma ti sembra? Ma il rispetto..."
Niente da fare, sessant'anni di UE non sono davvero serviti a una minchia. A una minchiowska.
Vabbè, torno ad occuparmi di patate e vodka.
- Atti(ego) -




Włosi nie potrafią zrozumieć, jak to jest, że odmienia się słowa, imiona itd. Na przykład pod ostatnim postem Enrico bardzo się zdziwił, kiedy zobaczył, że napisałam "Attiego". Oburzył się, że jak ja tak mogę zmieniać jego nazwisko nawet nie pytając o zgodę, no zero szacunku. "Bo mówiłaś, że 'Enrico' to się nie odmienia". No akurat "Enrico" nie. Ale szczerze mówiąc sama nie znam dokładnych zasad, bo wszystkie rzeczy z zakresu języka polskiego robiłam raczej intuicyjnie.

Życie we Włoszech z moim imieniem i nazwiskiem bywa czasem zabawne. Ok, mogło być gorzej - całe szczęście, że nie ma tutaj polskich literek! (za to kiedy mam podać mój adres... Ostrowiec Świętkorzyski już przysparza trochę problemów). Na zdjęciu widać, że Włosi mają jednak problem z moimi danymi. Chociaż nie rozumiem, jak można się pomylić z przepisywaniem mojego imienia (widziałam też wersje "Maia" i "Maya", zdarza się, że moje imię wymawiane jest jako "Madża"), o tyle nic dziwnego, że nikomu nie chciało się wpisywać tylu literek z mojego nazwiska. Choć muszę przyznać, że kiedy przed egzaminem wyczytują moje imię i nazwisko, radzą sobie bez większych problemów! Ale z drugiej strony, kiedy przyszłam na badania krwi, pielęgniarka widząc moje dane, spróbowała je przeczytać i stwierdziła, że jest "niewymawialne". Pocieszyłam ją, że mogło być gorzej i uświadomiłam, że oprócz typowych liter, które znają we Włoszech, mamy kilka dodatkowych. Enrico przeklina nasz alfabet. "To wygląda, jakby to tworzyło dziecko! Akcenty przeypadkowo rzucone, ja nie rozumiem..." No i tutaj musiałam wyjaśnić, że te wszystkie nasze kreseczki, to wcale nie są odpowiedniki akcentów w jezyku włoskim :D

Ok, a teraz - co mnie zdziwiło w języku włoskim? Oni tutaj jeszcze w liceum uczą się włoskiego jako języka - gramatyka itp. Ja sobie nie przypominam za wiele poza podstawówką! Potem już tylko lektury, epoki itp. (jak dobrze, że to już za mną). Mój szwagier (Włoch z krwi i kości) to się w ogóle zdziwił, że my jakieś lektury czytamy. Jak powiedziałam, ile tego jest, to nie umiał zareagować (rzecz jasna wytłumaczyłam mu, że mało kto czyta wszystkie lektury). 
Potem kolejna sprawa - łatwość języka włoskiego. Zawsze słyszałam, że włoski jest łatwy. I tak też myślałam. Dopóki nie poznałam włoskiego lepiej. Okazuje się, że im więcej wiem tym... mniej wiem. Ale trzymam się tego, że nie wszystkie konstrukcje są mi potrzebne i na razie się nimi nie przejmuję. Może kiedyś. W innym życiu. 
Ale articoli.... Te ich wszystkie "il", "una", "gli" i cholera wie co jeszcze! Po co oni to tam stawiają, pytam - po co? Do czego to komu potrzebne?? Po pół roku mieszkania tutaj, jeszcze zapominam używania articoli. No i nie zawsze używam ich poprawnie. 
Do tego wymowa. No wydaje się, że Polacy mogą wymówić wszystkie jezyki świata (no bo w końcu to my mamy Grzegorza Brzęczyszczykiewicza!). Ale spróbujcie wymówić to ich "gn" albo "gl". No ile razy bym nie próbowała, tak sie nie udaje. Ok, z jednym słowem sobie w miarę radzę, ale jest ono niecenzuralne, więc wiadomo - używam go jednak częściej...

Eh... Grunt, że mnie rozumieją. Czasem pomylę słowo, źle postawię akcent, użyję nieodpowiedniego articolo. Ale rozumieją. A ja rozumiem ich. To chyba najważniejsze?
- Maja -

Nessun commento:

Posta un commento